niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział 2: "Wyprowadzam się"

"Na początku będzie mi trudno ale dam radę.
-Tak- oznajmiłam patrząc na Grace."

Martyna P.O.V

-Co?- zapytała Grane patrząc w moją twarz jakby chciała z niej wyczytać czy mówię na prawdę. Szeroko się uśmiechnęła a łzy napłynęły jej do oczu.
-Tak, chcę z tobą wrócić. Chcę resztę życia spędzić z moimi rodzicami, jeśli oczywiście twoja propozycja jest nadal aktualna- oznajmiłam uśmiechając się serdecznie. Grace, to znaczy mama otarła łzy i zamknęła mnie w swoich objęciach.
-Jasne córeczko, że jest aktualna, tak bardzo ci dziękuję za drugą szansę.
-To kiedy wyjeżdżamy? Kiedy mamy lot?-zapytałam wydostając się z objęć lecz nadal trzymałam Grace za rękę.
-Lot mamy chociażby nawet jutro.- oznajmiła a mnie troszkę zmutowało.
-Cóż... trochę szybko. A pomogłabyś mi się teraz spakować? Zostań u mnie na noc mamo- gdy usłyszała "mamo" automatycznie się uśmiechnęła a samotna łza szczęścia spłynęła po jej policzku. Może i pomyślicie, że jestem nienormalna,bo nie chciałam zobaczyć aktu urodzenia lub cokolwiek innego co potwierdziłoby, że jestem jej córką ale ja to czuję.. mamy te same oczy, usta i kształt palców, dłonie. Nie raz zastanawiałam się czemu nie jestem podobna do Marii ani Jana ale nie przywiązywałam do tego zbytnio uwagi.
-Jasne, że ci pomogę córeczko a co do nocowania to nie chcę robić kłopotu.
-No co ty to nie jest kłopot- powiedziałam pewnie- muszę... mogę porozmawiać jeszcze z moimi.... um... no wiesz. - Mama pokiwała twierdząco głową- możecie tu przyjść na chwilę- krzyknęłam w stronę drzwi i po chwili już słychać był kroki na schodach. Weszli do pokoju i usiedli obok mnie i mamy.
-Ja.. postanowiłam, że chcę wrócić z mamą...- powiedziałam spuszczając wzrok na moje palce.
-Kochanie przepraszamy, że nie powiedzieliśmy ci wcześniej. Jasne jeśli tak chcesz to w porządku.- powiedział tat... um. Jan.
-Kocham was i będę do was dzwonić, odwiedzać was.. obiecuję.. będę jakoś zarabiać żeby was móc odwiedzać.. obiecuję- powiedziałam i zamknęłam ich w uścisku, co oni odwzajemnili. - mamy lot jutro o...- powiedziałam przerywając bo właściwiej nie wiem o której.
-O 14- dokończyła mama.
-To ja idę się pakować- powiedziałam wstając z łóżka.
-Nie bierz ubrań ani kosmetyków. Weź jakieś na lot. Ja zadzwonię do Jessici a ona jutro zrobi ci zakupy.
-Nie no co ty mamo.. nie będziesz na mnie na dzień dobry wydawała tyle pieniędzy na ubrania skoro mam te- wskazałam na otwartą szafę.
-Bez gadania- zaśmiała się- to nie problem, żaden i spakuj najpotrzebniejsze rzeczy a z ubrań i kosmetyków nie bierz nic. Jakie masz rozmiary? Wydaje mi się że Jess ma taką samą figurę.
-Oh... 86 na 65 na 87. 32B rozmiar biustu i  - powiedziałam a mama zrobiła zdjęcie zdjęcia mojego w szortach i obcisłej bluzce i wybrała jakiś numer.
-Halo? Jess proszę wybierz się na zakupy i kup wszystko od piżam po bieliznę, skarpety zegarki... totalnie wszystko na dziewczynę twojej figury i styl też macie bardzo podobny. Jej dokładne rozmiary i zdjęcie wyślę ci w smsie a i jeszcze kosmetyki. -rozłączyła się.-  Jaki masz rozmiar buta?- zapytała mnie.
-38. - wysłała moje rozmiary tej całej Jessice w smsie i uśmiechnęła się do mnie a ja patrzyłam na nią zdziwiona. Owszem, wygląda na zadbaną kobietę i w ogóle ale nie przypuszczałam, że ma tyle pieniędzy, żeby kupić mi nowe ubrania. Cóż... może specjalnie zbierała je dla mnie?
-Mamo przecież nie musisz tyle pieniędzy na mnie wydawać. powiedziałam
-Kochanie dość rozmawiania o pieniądzach. Pamiętaj- powiedziała uśmiechając się. Oni zaczadzieli rozmawiać a ja zerknęłam na godzinę, była już 20;37 więc bez zbędności spakowałam do torby podręcznej różne zdjęcia i albumy pamiątkowe, płyty moich idoli i gwiazd które lubię a m.in Justina Biebera, Seleny Gomez, Tede i Rihanny. Czemu mam tylko jednego polskiego wokalistę? Bo nie przepadam zbytnio za polskimi piosenkami. Schowałam także różne legitymacje, ładowarkę do telefonu, słuchawki, portfel itd.
-A co ze szkołą?-zapytałam nagle.
-Ja w poniedziałek pójdę do szkoły i cię wypiszę a naukę kontynuujesz w LA.- powiedziała Maria.
-Nie nawiedzę się pakować. Nigdy nie wiem co spakować i zawsze zapominam czegoś ważnego.- powiedziałam zrezygnowana siadając na łóżku. Była już 22:02. Tak długo się pakowałam? Położyłam się i tak zaczęłam sobie przypominać różne rzeczy z tond.. wszystkie czadowe imprezy.. jak razem z mają przyjaciółką Melanią zbierałyśmy na iPhony 5s chodząc do sadu za miastem.. właśnie Mela! Muszę się z nią jutro spotkać. Tak rozmyślając nie wiem nawet kiedy zasnęłam,

Obudziły mnie jasne promienie słoneczne padające na moją twarz, otworzyłam powoli oczy i chwyciłam swój telefon. Jest godzina 8;56.. idealnie. Od razu postanowiłam napisać do Meli.

Do:Melka
Mela musimy się jak najszybciej spotkać.

Wysłałam wiadomość i niemal od razu dostałam odpowiedź.

Od:Melka
Co się dzieje? Gdzie, za 15 minut będę gotowa.

Do:Melka
Opowiem ci na miejscu. O 9:20 w Starbucksie? ;)

Od:Melka
Okey :*

Wstałam z łóżka, ubrałam czarne spodenki i biały top, pomalowałam rzęsy, narysowałam sobie kreski a usta pomalowałam balsamem. Po cichu zeszłam na dół i szybkim krokiem szłam w kierunku kuchni. Postanowiłam zjeść dziś płatki z mlekiem więc nasypałam do miski płatków czekoladowych i zalałam je mlekiem.  Gdy zjadłam płatki ubrałam białe trampki i wyszłam z domu i szybko poszłam w kierunku Starbucksa do którego miałam 2 minuty drogi. Zamówiłam dla siebie i Meli naszą ulubioną kawę mrożoną a po chwili do środka weszła jak zwykle uśmiechnięta Melania. I jak zawsze na przywitanie przytuliłyśmy się do siebie.
-Więc mów o co chodzi.- powiedziała biorąc łyk kawy którą właśnie przyniosła nam kelnerka.
-O Jezu od czego by tu zacząć..
-Szybko i zwięźle. Tak będzie najlepiej.
-Wyprowadzam się.. za granicę.. na stałe... dziś wylatuję- mówiłam z małymi przerwami a Mela patrzyła na mnie jakby zobaczyła ducha.
-Ale... ale... ale jak to? Dlaczego?- pytała bardzo zdziwiona.
-W skrócie.. Moi rodzice to nie moi rodzice. Moi prawdziwi rodzice są z LA i wczoraj moja mama przyjechała. Wytłumaczyła mi czemu musiała oddać mnie do rodziny zastępczej i zapytała czy chcę z nią wrócić do mojego prawdziwego domu a ja się zgodziłam. -popatrzyłam na Melę a ta siedziała z łzami w oczach.- kochanie nie płacz, będę tu przyjeżdżać, będziemy pisać i w ogóle. Obcuję.- powiedziałam przytulając przyjaciółkę. Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakiś czas o wszystkim.
-Ja już muszę iść. Jest 11:12 a o 14 mam lot.- powiedziałam wstając.
-To pa, będę tęsknić-przytuliła mnie- a i jakbyś w LA spotkała Justina to pamiętaj żeby wziąć dla mnie autograf- powiedziała uśmiechając się. Wyszłyśmy razem z kawiarni i po raz ostatni mocno się przytuliłyśmy. Wolnym krokiem szłam w stronę domu. Przy wejściu ściągnęłam swoje buty i weszłam do środka a wszyscy jedli śniadanie. Poplątałam się po domu pomagając jeszcze Marii a o 12:30 poszłam do łazienki w celu wzięcia prysznicu. Weszłam do kabiny i chłodną wodą oblałam swoje ciało i włosy. Włosy umyłam brzoskwiniowym szamponem a ciało żelem o zapachu zielonego jabłka a następnie spłukałam z siebie pianę. Wytarłam się w ręcznik i ubrałam na siebie jeansowe szorty, szary krótki top po czym zrobiłam makijaż taki jak wcześniej i wyszłam z łazienki po czym biorąc swoją torbę i telefon popatrzyłam jeszcze na swój dotychczasowy pokój. Zeszłam na dół gdzie czekali już na mnie wszyscy. Podeszłam do Marii i Jana żeby się pożegnać.
-Do zobaczenia..y...
-Ciociu, mów mi ciociu a do Janka wujku- powiedziała serdecznie się uśmiechając.  Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.
-Dziękuję ci za wszystko, kocham cię ciociu- powiedziałam całując ją w polik i odsuwając się po czym podeszłam do wujka.
-Tobie też dziękuję za wszystko, kocham cię- powiedziałam mocno go tuląc. - Do widzenia- powiedziałam stojąc w drzwiach i machając do małżeństwa.  Wyszliśmy a przed domem już czekała na nas taksówka. Mama i ja wsadziłyśmy swoje torby do bagażnika i weszłyśmy do pojazdu, mama podała mężczyźnie adres ruszyliśmy w stronę lotniska.

********************************************************************************

Jak wam się podoba?
Komentujcie! :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz